Młody dostał swój pierwszy
świąteczny prezent! Że co, że trochę za wcześnie? Trudno, Mikołaj ma dużo pracy
i do niektórych przynosi prezenty wcześniej. A, że z ciocią Agnieszką spotkamy
się dopiero po Nowym Roku, to i okazja sama się nadarzyła.
Ciocia Agnieszka, hołdując
bożonarodzeniowej stylistyce, pojawiła się w naszych drzwiach w czwartkowy
poranek z rękoma obciążonymi kolorowymi paczkami. Była lekko zaróżowiona (na
zewnątrz -13), na głowie miała różową czapkę z pomponem, a na grzbiecie biało –
czerwona kurtkę – jednym zdaniem – piękne, radosne, świąteczne zjawisko! Młody
lekko zaskoczony i zawstydzony, z początku nie chciał przyjąć ogromnej, lekko
grzechoczącej paczki.
- Mamu, pomóż, prosię… - bąknęło moje dziecko.
Dwa razy nie trzeba było mnie
prosić! Uwielbiam niespodzianki, nie chodzi nawet o ich zawartość, ale o
niepewność, zaskoczenie, radosne oczekiwanie. Zaczęłam rozrywać kolorowy
papier, po chwili dołączył do mnie Maluch. Pracowaliśmy szybko, papier znikał, jeszcze dwa skrawki i naszym oczom ukazała
się wspaniała farma z zabudowaniami, zwierzętami, traktorem oraz drzewem do
którego można było przyczepiać zielone, plastykowe liście.
- Chce się bawić – poinformował Młody i nie czekając na naszą
odpowiedź zaczął wyjmować wszystkie elementy zestawu.
Nie można było mu odmówić tej
chwili przyjemność i choć musiałam ich zostawić (praca nie zająć nie ucieknie,
ale czekać też nie będzie), to co zastałam po powrocie do domu, wyraźnie
wskazywało na dość udaną i rozbudowana zabawę. Na oglądaniu miejsca, w którym
rozlokowała się farma, przyłapał mnie Szanowny M. Właśnie trzymałam w rękach
ogołocone z liści plastykowe drzewo. Szanowny M. parsknął śmiechem. Spojrzałam
na niego pytająco. Szanowny M. nie czekając na pytanie werbalne, zaczął mówić:
- Świetna zabawka, całe popołudnie bawiliśmy się z Młodym. Wiesz, że on postawił
drzewo na dachu stodoły?
- Dla niego świat, nie jest jeszcze tak jednoznaczny. Być może w jego
świecie drzewa stoją na dachach – odpowiedziałam, przypominając sobie
informacje, o tym, że twórczości i wyobraźni dziecka nie należy za wszelką cenę
„unormalniać”. Jeżeli Młody chce aby trawa była czarna, a słońce zielone, niech
takie będą, im odwzorowywany świat bardziej kolorowy, nieoczywisty i radosny,
tym wyobraźnia bogatsza.
- Ale ja mu powiedziałam, że drzewa nie rosną na dachach – kontynuował niezrażony Szanowny M. – no chyba, że porwała je trąba powietrzna.
Milcząc, patrzyłam na Szanownego
M., zastanawiając się, czy Młody nie przestraszył się tej opowieści
o trąbie powietrznej, która porywa drzewa. Nie zdążyłam się odezwać, gdy
Szanowny M. podjął, przerwaną łykiem gorącej herbaty, opowieść.
- Wyobraź sobie, że kiedy skończyłem mówić o trąbie powietrznej, Młody popatrzył
na mnie tak jakoś dziwnie, z pewnym niedowierzaniem i nieskrywanym zdziwieniem
i zapytał
– Tata? Słoń ziuuuuuuuuuu* na dach???!!!!!!
*ziuuuuuuuu – czasownik
oznaczający latanie lub porywanie wiatrem i latanie.
Blueme