To, że dzieci potrafią zadziwiać,
wiedzą nie tylko rodzice owych dzieci, ale chyba wszyscy, którzy mieli okazję
pobyć z Maluchami choćby kilka chwil. Oczywiście im dłużej, tym obserwacje
ciekawsze ;-) Od siebie dorzucę, że prawdziwa zabawa zaczyna się, gdy Maluch
zaczyna porozumiewać się z otoczeniem na poziomie wczesno-zdaniowym ;-)
Opisywanie świata za pomocą bardzo ograniczonego zasobu słów musi, po prostu
musi zdumiewać trafnością i logiką językową stosowaną przez dzieci. A jak do
tego dochodzi jeszcze nauka zasad zachowania w szeroko pojętym społeczeństwie,
to szczęka może zaboleć od zbyt częstego lądowania na podłodze ;-) Od pewnego
czasu obserwujemy u Młodego przyspieszenie tego zdumiewającego procesu adaptacyjnego
i czasami musimy bardzo starać się nie parsknąć śmiechem, kiedy on ze
śmiertelną powagą powtarza nasze akcent, gesty, czy modulację głosu oraz wydaje
polecenia swoim rówieśnikom w kwestii co wolno, a czego nie wolno robić. Robi
to z pełnym przekonaniem, z gorliwością neofity, gotowy posunąć się o wiele za
daleko, byle zasada została zastosowana, tak jak nauczyła mama ;-) Oczywiście
nie możemy śmiać się oficjalnie, ponieważ wtedy nasz mały Gargulec zamyka się w
sobie, wewnętrznie i zewnętrznie, np. zamyka oczy i udaje, że śpi, donośnie chrapiąc.
Ot taki sobie mechanizm obronny, stosowany również w towarzystwie osób nowych
lub też rzadko widywanych.
Jedną z zasad bezwzględnie przez
nas przestrzeganą jest: W NASZYM DOMU
NIKT NIKOGO NIE BIJE!* Młody o tym wie, bo uczymy go tego na różne sposoby. Ostatnio jednak opowiedziano nam
historię, przy której kilkukrotnie wstrzymywałam oddech, bojąc się ciągu
dalszego ;-)
Mały chodzi do przedszkola od
niedawna, jest więc na etapie nauki zachowań akceptowanych i nie akceptowanych
w przedszkolu. Jednym z takich zachowa jest dzielenie się zabawkami. Od
początku uczymy go dzielenia się zabawkami, ale kto miał dwulatka w domu, ten
wie, że to trudna nauka a na efekty trzeba trochę poczekać, zwłaszcza, gdy
więksi i silniejsi wyrywają dwulatkowi zabawki, a on sam zrobić tego nie może,
choć czasami niestety próbuje. Tego dnia właśnie spróbował. W przedszkolu
pokłócił się z nową koleżanką o zabawkę. Jak nam doniesiono wyciągnął zabawkę z
rąk nowo poznanej dziewczynki, której to
zachowanie zupełnie się nie spodobało i… ugryzła Młodego w rękę. Tu wstrzymałam
oddech po raz pierwszy:
- po pierwsze dlatego, że ugryziono moje dziecko!!!!!
- po drugie, bo zamarłam na myśl, co zrobiło moje dziecko tej dziewczynce w odwecie, bo do tej pory nikt nigdy go nie ugryzł i jakakolwiek reakcja na takie zachowanie nie była mi znana?!
Młody, nieco zdumiony, stał z
zabawką w rękach, patrząc na rozzłoszczoną panienkę i spokojnym, acz stanowczym
głosem wypowiedział takie oto słowa - „Gryzą
psy”. Słyszałam, jak powietrze uchodzi mi z płuc, oddychałam głęboko spokojem
i macierzyńską dumą, bo Młody okazał się wygadany, mądry a przede wszystkim
OPANOWANY! Już, już chciałam głośno obwieścić światu swoją radość, ale kątem
oka zauważyłam, że to wypuszczone przeze mnie powietrze, wciąga, opowiadające
przedszkolną historię, nasza kochana niania ;-) Zamarłam i wstrzymałam oddech
po raz drugi, a niania kontynuowała - Młody spokojnie powiedział do tej Małej –
„Gryzą psy” - po czym dodał – „Siad!”
Nie wiem, na czyjej twarzy
odmalowała się większa konsternacja, tej dziewczynki, czy mojej? I bądź tu
człowieku (matko) mądry. Pochwalić, czy zganić? Jakby takie słowa wypowiedział dorosły, to
awantura byłaby murowana, ale u dwuipółlatka? Doszłam jednak do wniosku, że go
pochwalę:
1. oficjalnie - za opanowanie,
2. nieoficjalnie – za refleks,
inteligencję i niezamierzone poczucie humoru ;-)
Blueme
* To, że nigdy nie uderzymy naszego dziecka, wiedzieliśmy już na długo
przed jego urodzinami, czy nawet przed planowaniem jego urodzin. Nie
akceptujemy żadnej przemocy w stosunku do dzieci, a tym bardziej fizycznej, czy
psychicznej. Tego też uczymy naszego dwuipółlatka. Oczywiście z jednej strony
zdaję sobie sprawę, że pewnie czasem czekają nas ciężkie próby, bo Młody ma
przecież mój, widoczny już charakterek, ale z drugiej strony wiem, że bicie niczego nie załatwia,
niczego nie tłumaczy, niczego nie uczy i niczego nie buduje. Kiedyś usłyszałam,
jak pewni rodzice stwierdzili, że klaps nikomu krzywdy nie zrobił, a dzięki
takim klapsom w dzieciach budzi się szacunek do rodziców!!! Uwierzcie mi, budzi
się wszystko, poza szacunkiem, miłością i więzią, a po pewnym czasie budzi się
też coś o wiele gorszego – obojętność, poczucie osamotnienia a czasami
nienawiść, do ludzi, których w naturalny sposób, czy tego chcemy, czy nie
chcemy, kochamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz